„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

piątek, 18 listopada 2016

Żebro

Silny kaszel doprowadził do pęknięcia żebra, poza tym stworzyła się jakaś narośl. Spanie na boku stało się zupełnie niemożliwe. Nadwyrężyłam przez to odcinek krzyżowy kręgosłupa, bo po takim spaniu na siedząco padłam na łóżko kolejnego dnia, zmuszając się do spania na plecach. Jakiś czas temu obudziłam się z krzykiem. ból nie do opanowania. Kaszel powodował taki ból w krzyżach, że nie potrafiłam znaleźć żadnej pozycji żeby nie krzyczeć. Upadłam na czworaka, myślałam że to coś da, że trochę ustąpi  - nic z tego, ból był jeszcze większy, jakby ktoś mnie chłostał. Wykrzywiałam się na wszystkie strony. Wzięłam (dzięki mężowi) wszystko co miałam przeciwbólowego i tabletki na kręgosłup i stawy i powiększyliśmy plaster na silniejszy i morfinę na większą dawkę. Czekałam i cierpiałam i nic. Zrobiłam przysiad i wtedy mogłam kaszlnąć krzycząc o połowę ciszej. Męczyłam się tak do przyjazdu pielęgniarki. Czopek przeciwbólowy z silną dawką leku i steryd podskórnie dopiero pomógł. Zasnęłam jak dziecko. Dziś przyjechała rehabilitantka, robiła co mogła. Zobaczymy co przyniesie terapia czaszkowo-krzyżowa. Leki utrzymują mnie przy życiu bez krzyku z bólu. 

niedziela, 13 listopada 2016

Jak jest

Siedzę na krześle i zasypiam, już piąty raz.
Kiedy skarżyłam się się na taki "ul" w organizmie pozmieniano mi lekarstwa i organizm się przeinstalował. Nie można niczego wyważyć. Odsunięto mi sterydy i teraz jestem bardzo senna, nie znaczy to, że sen w nocy jest błogi, bo mam ataki kaszlu i mega duszności.
Mąż musiał wziąć opiekę na mnie, bo ja nie jestem w stanie zrobić nic. Po tygodniu chodzenia tylko do toalety, stwierdziłam, że pomyję naczynia, skończyło się prawie utratą przytomności. Mam znów koncentrator tlenu. Jestem po antybiotykoterapii, stan podgorączkowy został, ale na szczęście wysokie temperatury ustąpiły. Boli mnie wszystko od tego gwałtownego kaszlu.
 Kilka dni temu byłam na rtg płuc, nie dostałam jeszcze opisu ale zdjęcie wygląda bardzo nieciekawie. Hospicjum chciało odciągnąć płyn, albo wysłać mnie do szpitala na pulmonologie. Boje się, bo kiedy byłam na naświetlaniu w onkologii niby miało być bez sensacji. Morfologia wyszła nie najgorzej - jak na człowieka chorego, ale markery nowotworowe i próby wątrobowe znacznie podwyższone. Co się okazało naświetlania jajników, zrobiły troszkę spustoszenia, ale nie przyniosły zamierzonego efektu. Nadal hormony szaleją i profil hormonalny wskazuje na to że jestem w środku cyklu, kolejne wskazują na to że jestem w menopauzie. A prolaktyna jest znacznie podwyższona co jest kompletną klapą.
Córcia jest już zdrowa - pierwsze dni były bardzo ciężkie mimo że to zwykłe przeziębienie. To już historia. Jest pocieszna radosna i codziennie przychodzi rano mówiąc "dzień dobry mamusiu", a ja nie potrafię nawet głowy odwrócić, bo od razu zaczynam się dusić
.Bardzo chciałabym pisać częściej. Żeby ten blog miał zachowany swój styl. Ale nawet to, że teraz piszę jest dla mnie wielkim wysiłkiem.